dostaniesz wisienkę, ale ominie cię tort

   Zacznę od tego, że wpis kieruję do siebie bardziej niż zwykle, planowałam poruszyć kompletnie inny temat, ale chyba lepiej będzie od razu przelać na klawiaturę to co zajmuje mi myśli, niż pisać o wartościach, które towarzyszą mi bez przerwy, więc mogę o nich mówić w każdej chwili. Okej, najwyższa pora przejść do konkretów, bo po tytule zapewne spodziewasz się przepisu na tort. I to będzie przepis na tort, w pewnym sensie. 
   
   Moja wychowawczyni w podstawówce wszczepiła we mnie i mojego kolegę (nazwijmy go Janek) rywalizacje. Nasze oceny były podobne, poza tym byliśmy w podstawówce, więc nie mieliśmy dużego pola do popisu. Ale i tak musiałam znaleźć jego piętę Achillesa, coś w czym byłam od niego lepsza. Nadarzyła się okazja. Dyktando na polskim. Zrobiłam dwa błędy. Janek, ile masz błędów? Pięć. Oh yeah, sukces! Biegnę do domu co sił w nogach. Mamo, mamo zrobiłam dwa błędy a Janek AŻ PIĘĆ! Woziłam się po szkole dumna jak paw, okrzyknięta mianem królowej ortografii (co prawda sama się tak nazwałam), a na Janka patrzyłam ze śmiechem. W pewnym momencie do klasy dołączyła dziewczyna, powiedzmy, że nazywała się Ala. Wychowawczyni od razu dołączyła ją do swoich prywatnych igrzysk, mówiąc mi, żebym zaczęła się lepiej uczyć, bo Ala jest lepsza. Co to znaczy lepiej? Do tej pory miałam bardzo dobre wyniki i dawałam z siebie wszystko, nie dam rady dawać więcej. Strasznie się podłamałam, nauka przestała sprawiać mi przyjemność. Oceny poleciały w dół, moja mama nie wiedziała co się stało.
   
   Historia trochę komedia, trochę dramat, dzieci z podstawówki i ich życiowe problemy. Tak naprawdę to historia, która może przydarzyć się każdemu z nas na wielu płaszczyznach życia. Niedawno znowu zaczęłam porównywać swój sukces do sukcesu innej osoby. Nie jestem tak samo dobra jak ona, a powinnam być. Szybko Zuzka myśl, co tu zrobić, żeby jeszcze bardziej się rozpędzić i prześcignąć tę osobę, pomachać jej zza mety. Albo lepiej usiądź i zastanów się co tak naprawdę chcesz osiągnąć.
   
   Biegnąc za marzeniami nie patrz na inne tory, bo się w tym zatracisz. Zwracając uwagę na ludzi przed sobą zaczniesz bardzo krytycznie podchodzić do tego co robisz, każdy sukces będzie niewystarczająco dobry, aż w końcu przestaniesz odczuwać radość i satysfakcje. Natomiast pędząc na złamanie karku i patrząc na mijających ludzi prędzej czy później się potkniesz. A czy powstanie i powrócenie do gry będzie miało dla ciebie sens, skoro jesteś ostatni? Bardzo w to wątpię. Osiąganie sukcesów, jedynie dla satysfakcji bycia lepszym od kogoś to praca w grupie. Nie byłbyś w tym miejscu, w którym jesteś, gdyby nie kroki stawiane przez twojego rywala. Zdobyłeś wisienkę, ale ominął cię tort. Przegapiłeś cały proces twórczy, swój rozwój i lekcje, bo cały czas patrzyłeś na tor obok. Zastanowiłabym się czy na pewno cieszy cię twój sukces, czy raczej cudza porażka. 
  


   Spełniaj się, rób to co kochasz i co sprawia ci radość, stawiając kroki na miarę swoich możliwości. Znajdź motywację, która nie pozwala ci stanąć w miejscu, a jeśli się potkniesz - pomoże ci wstać i da kopa na dalszą drogę. Porównywanie siebie nawzajem to wyścig po wyznaczonych torach, nagroda jest piękna, ale nie niesie ze sobą żadnych wartości. 

   Ja chyba wolę truchtać własnymi ścieżkami.

Komentarze