tak, mam okres, a co?

    Tydzień temu skończyły się ferie, podczas których nie zrobiłam dosłownie nic z listy rzeczy do zrobienia w ferie. Planowałam napisać minimum 2 posty, przepisać zaległe notatki z lekcji, po prostu dobrze spożytkować 14 dni no school. Wyszło jak zwykle. Teraz leżę chora w łóżku z książką, którą udało mi się zakupić tydzień temu. Słyszałam o niej pozytywne opinie, poza tym ma tak minimalistyczną, a zarazem wyróżniającą się z tłumu okładkę, że wyciągnięcie po nią ręki jest odruchem, nad którym nie da się zapanować. Przeglądając jej wnętrze byłam trochę zdezorientowana, spodziewałam się ciągłego tekstu od brzegu do brzegu i ilustracji co dziesięć stron. Okazało się, że książka jest bardzo kolorowa, ze stawkami typu "5 sposobów na.."czy unoszące kąciki ust żarciki. Treść podzielona jest na dwie kolumny, w środku których wstawiony jest cytat tekstu z danej strony. Jak w tych czarno-białych magazynach, w których czytelnicy opowiadają swoje przejmujące historie. Właściwie książka przypomina bardziej jakiekolwiek czasopismo niż książkę, więc w pierwszej chwili potraktowałam ją jak żart. Jednakże po chwili namysłu podeszłam z nią do kasy, w końcu you only live once.


 




   "Tak, mam okres, a co?" mówi o okresie/ciotce z Ameryki/walce z rekinami/imprezowym tygodniu. Jak kto woli. Drogi mężczyzno, nie opuszczaj bloga mówiąc, że ten post ciebie nie dotyczy, bo oczywiście, że dotyczy. W szkole podstawowej organizowane są lekcje dla dziewczynek o cyklu miesiączkowym, panie pokazują jak korzystać ze środków higienicznych itp. Zapytane później przez kolegów o co chodziło, odpowiadają nie twój interes, co wtedy wydaje się całkiem racjonalną odpowiedzią. Przedstawiciele płci męskiej nie mają macicy, nie będą rodzic dzieci, więc po co im wiedzieć co to okres i jak to wszystko funkcjonuje. Tymczasem z biegiem lat, po usłyszeniu od znajomego a ty zakładasz te podpaski bezpośrednio na ciało czy jak lub po wysłuchaniu kilku opowieści o spotkaniach kolegów zaczynających przygodę miłosną z kolegami ze stażem w związkach w sprawie tych dni, bo za bardzo nie wiedzą co mają wtedy robić, zmieniłam zdanie. Tak jak pisze Clara kobiety powinny wiedzieć jak zakładać prezerwatywy, a mężczyźni powinni wiedzieć jak to jest z okresem. A ja się z tym w pełni zgadzam. 
   
   Nigdy nie dbam o to czy mam otwartą czy zamkniętą torebkę, zwłaszcza kiedy wracam padnięta do domu po 8 godzinach w szkole. Wiesz jak jest. Więc, jakiś czas temu siedziałam zmęczona w tramwaju, a z mojej torebki wystawało zielone opakowanie podpasek. Zauważywszy to szybko zasunęłam zamek, mając nadzieje, że nikt tego nie widział (i sprawdziłam na wszelki wypadek czy nikt mnie nie okradł, kiedy stałam na przystanku, mam bzika na tym punkcie). Po chwili miałam wielką ochotę kopnąć się w głowę, bo zuzka jesteś taka głupia, że szok. Miesiączka to tak normalna sprawa, przydarza się każdej kobiecie, której organizm jest gotowy na ciąże, a mimo to jest tak strasznie wstydliwa. Rozmawianie o tym jest całkiem normalne, z samymi dziewczynami to już w ogóle poezja. Natomiast jeśli kobieta dostanie niespodziewanie miesiączki wcześniej niż się spodziewała, jest poza domem i ma jasne spodnie, doznaje tak silnego dreszczu adrenaliny, że mogłaby przenosić góry, a moment przełożenia środka higienicznego z torebki do kieszeni jest walką z czasem, żeby nikt nie zdążył się połapać, że krwawi między nogami. A w szczególności koledzy od masz okres czy co? To pytanie jest na samej górze listy najbardziej irytujących seksistowskich komentarzy. Otrzymuję je głównie nie wtedy, kiedy pytam o tabletki przeciwbólowe czy usiłuję jak najszybciej znaleźć toaletę, tylko wtedy, kiedy jestem zła/niecierpliwa/uparcie stoję przy swoim zdaniu/krzyczę ze zdenerwowania. Przykłady odpowiedzi na tego typu durne, seksistowskie pytania podała Clara w książce, osobiście preferuję przewrócenie oczami (mama mówi, że kiedyś mi tak zostanie) i odwrócenie się na pięcie. Tak przy okazji to zespół napięcia przedmiesiączkowego, czyli PMS powoduje wahania nastroju i rozdrażnienie, a nie okres sam w sobie. Słyszałaś kiedykolwiek masz PMS czy co? Ja też nie. Nie możemy wstydzić się czegoś, na co nie mamy wpływu, tym bardziej, że okres to informacja od organizmu, że raczej możesz rodzić dzieci i nie jesteś w ciąży. Menstruacja nie jest niczym przyjemnym, ale to nie oznacza, że jest obrzydliwa. Krew wypływająca z pochwy jest taka sama, jak krew wypływająca z nosa czy kolana. Zawiera białe krwinki, czerwone krwinki i osocze, niczego jej nie brakuje. Żyjemy w XXI w., w kraju postępu, gdzie środków higienicznych jest masa, więc jedyną osobą, która zazwyczaj ma kontakt z krwią między nogami, jest jej właścicielka. Mówię zazwyczaj, bo nad miesiączką nie zapanujesz, a co za tym idzie, zdarza się, że sprytnie ominie podpaskę i pobrudzi prześcieradło. A nie mamy w zwyczaju spać z obcymi osobami (raczej), więc nie widzę powodu, żeby mówić ohyda. Wdepnięcie w gówno jest zdecydowanie bardziej obrzydliwe niż poplamione z własnej krwi spodnie, a nie jest to tematem tabu. Czegoś tu nie kumam.
   
   Teoretycznie wszystko co ludzkie nie jest nam obce, w praktyce jest to kurczę kłamstwem. Każdy myślący człowiek wie, że co miesiąc z organizmu kobiety mogącej zajść w ciążę, wydobywa się krew, w dodatku wie, że ona nie ma na to wpływu. Jasne jak słońce. A co pokazują reklamy środków higienicznych? Super wchłaniają rosę, wodę i niebieski płyn. Prawdopodobnie nie widziałam w żadnym spocie, żeby podpaski czy tampony wchłaniały to co mają wchłaniać, czyli krew. Poza tym w 75% reklam nie usłyszysz słowa okres czy miesiączka. Tak o to rodzi się wstyd i obrzydzenie do naturalnego procesu. To tyczy się nie tylko okresu, ale również sikania czy robienia kupy. Tak, dobrze przeczytałeś użyłam tych słów. Ale jazda.
   
   Mówienie o miesiączce nie jest potrzebne tylko po to, żeby zwalczać tabu, ale także po to, aby otwierać umysły i wpakowywać w nie wiedzę. Ważnym elementem jest obalanie powszechnych na jej temat mitów. Bardzo popularnym z nich jest w trakcie okresu nie można zajść w ciążę. Co prawda trzeba mieć duże szczęście, żeby zajść w ciąże podczas miesiączki, ale można? można. Pomocne w bólach menstruacyjnych jest picie rumianku, ponieważ ma zdolności rozkurczające. Zalecane jest także przyswajanie suplementów diety - magnezu, cynku i witaminy B6. Aczkolwiek, do wszystkich metod należy podchodzić rozważnie, kąpiel w ciepłej wodzie pomaga, ale w zbyt ciepłej może spowodować krwotok. A zgodzisz się ze mną, że miesiączka sama w sobie jest wystarczająco krwawą imprezą. 
   
   Podsumowując - mów o miesiączce, nie wstydź się trzymać w dłoni środku higienicznego. Krwawienie jest tak normalnym cyklem, jak każdy inny. Natomiast mężczyzno, który dotarłeś do końca - troszkę empatii, zrozumienia i mało seksistowskich komentarzy, a wszystkie posiadaczki macic będą twoje!

  *Więcej ciekawego tekstu na temat miesiączki znajdziesz w Tak, mam okres, a co - Clary Henry.*

Komentarze

  1. Korzystacie z giełd internetowych oraz platform inwestycyjnych ? Szukam oraz analizuję temat i wydaję mi się, że warto skupić się na https://alebib.pl/czym-jest-ironfx/. Co myślicie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie opisane. Oby więcej takich wpisów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na więcej tego typu wpisów!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, mam nadzieję na więcej artykułów tego typu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz