przebaczam dla siebie

   Od tygodnia jest pochmurnie nie tylko za oknem. Kilka lat temu odwiedziłam Gdańsk po raz pierwszy i zostawiłam tam swoje serce. Powiedziałam sobie wtedy, że kiedyś zamieszkam w tym pięknym mieście, które stało się dla mnie symbolem bardzo wielu wartości moralnych i narodowych. Pragnienie życia w Gdańsku nie zmieniło się, dlatego interesowałam się, co tam słychać w nadmorskim świecie. Między innymi śledziłam zeszłoroczną kampanię wyborczą kandydatów na Prezydenta Miasta Gdańska, a co za tym idzie, nazwisko Adamowicz nie było mi obce. Trzymałam mocno kciuki za jego wygraną, a kilka miesięcy później piszę o tym, jak bardzo poruszyła mnie jego tragiczna śmierć. A poruszyła mnie bardzo, nigdy nie pomyślałabym, że coś takiego może mieć miejsce, w czasie jednego z najpiękniejszych wieczorów w Polsce - w czasie Światełka do nieba podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W listopadzie napisałam wpis o mowie nienawiści, do czego zmotywowała mnie rozmowa z ofiarą przemocy psychicznej, ale nie opublikowałam go. Stwierdziłam, że napisałam już wpis o bardzo podobnej wymowie i dla społeczności niskiego poziomu baterii z pewnością tyle wystarczy. Od momentu założenia bloga, istnieje możliwość anonimowego komentowania każdego wpisu, a mimo to nigdy nikt nie pokusił się o plucie jadem w klawiaturę. Każdego czytelnika uważam za wspaniałą osobę, której nie trzeba pouczać, więc nie chciałam przynudzać o tym, że bycie złym jest złe, bo ty już to doskonale wiesz. Zdania nie zmieniłam, natomiast w obliczu ostatnich wydarzeń, chcę powiedzieć parę słów na temat nienawiści.
   
   Zacznę od tego, że nie wiem, jak to jest nienawidzić. To nie tak, że od zawsze otaczam się tylko przyjacielsko nastawionymi do mnie ludźmi, więc nikt nie wyrządził mi krzywdy. Nie miałabym o czym pisać, gdyby tak było. Po prostu wychodzę z założenia, że noszenie w sercu nienawiści, która w żaden sposób mi nie pomaga - jest głupie. Oczywiście ma to swoje podłoże religijne, bo jestem osobą wierzącą nie tylko w siebie i w ludzi!, ale przede wszystkim w Boga, więc staram się żyć według nauk Chrystusa, ale nie trzeba wierzyć, żeby kierować się w życiu ideą wybaczania. Wystarczy prosta troska o siebie. W momencie, kiedy mam super zranione uczucia, nie zostawiam ich w takim stanie. W zależności od sytuacji staram się porozmawiać z tą osobą, powiedzieć jej, że to nie było w porządku i doprowadzić do podania sobie ręki. Natomiast gdy rozmowa nie wchodzi w grę, tłumaczę sobie, że cała zła energia, jaką trzymam w środku, nie daje mi nic dobrego. Nienawiść nie cofnie czasu, nie doda mi sił i nie pozwoli mi zacząć żyć. Nie mówię, że lepiej czy od nowa. Po prostu żyć. Ucisk jaki na serce wywiera zło, ledwo pozwala oddychać. Jeśli myśli odbiegną od tej negatywnej strefy, po pewnym czasie i tak tam wrócą. Dlatego trzeba postawić sprawę jasno, przebaczam dla siebie. Kiedy proponuję komuś przebaczenie, odpowiedź jest gwałtowna i pełna oburzenia, jak to mam mu wybaczyć, skoro zrobił mi takie coś! Wtedy (ponownie) wchodzę ja, cała w argumentach. Wybaczyć to zrobić przysługę swojej zranionej duszy. Nienawiść nie jest obowiązkiem i zawsze możesz z niej zrezygnować. Brzmię trochę tak, jakby to było banalnie proste i przychodziło od tak. Oczywiście, że tak nie jest, ale z biegiem czasu masz możliwość decydowania czy wyzbywasz się nienawiści, czy nie.
   
   Przebaczyć, lecz nie zapomnieć. Niekiedy te dwa pojęcia uchodzą za identyczne, ale na pewno takie nie są i - co ważniejsze - jedno istnieje bez drugiego. Zawsze staram się podkreślić, że każde wydarzenie w życiu to lekcja, z której muszę wyciągnąć wnioski. Uczę się, jak żyć z nowym bagażem emocji, czego nie robić, a co na pewno robić. Zapominając o wszystkich złych momentach, w których uczestniczyłeś, pozwalasz im zdarzyć się ponownie, bo jak uchronić się przed nieznanym? Gdybym zapomniała o cierpieniach, jakie doznałam  - bo umówmy się, każdy człowiek nie ma lekko, nie ważne czy ma 15 lat czy 45 lat - nie stawałabym się lepszym człowiekiem. Zapominając robisz sobie krzywdę, a po co - inni wyrządzają ci chyba wystarczająco dużo zła.
  
  Najtrudniej wybaczyć samemu sobie. Kierując złe emocje do siebie samego zatrzymujesz się - ale czas biegnie dalej. Chcę powiedzieć, że będąc w konflikcie z przeszłością, nie ma dla ciebie miejsca w przyszłości. Bardzo trudno jest cofnąć czas, właściwie nikomu jeszcze się to nie udało, dlatego jedyne co możesz zrobić to podać jej rękę na zgodę - rozmową. Pragnąc wybaczyć sobie, najpierw należy przejść przez etap zrozumienia. Pytania i odpowiedzi. Dlaczego to zrobiłem? Kiedy to zrobiłem? Co wtedy powiedziałem? Jakie uczucia mną kierowały? Czy ktoś był tego świadkiem? Co działo się wcześniej? Co działo się potem? Kogo uraziłem? W jaki sposób ta osoba zareagowała? Co czułem potem? Co zrobiłem potem? itd. Zadając sobie konkretne pytania i udzielając szczerych odpowiedzi, zaczynasz rozumieć, co tak właściwie sprawia ból. Podkreślam zrozumieć, nie usprawiedliwiać czy zrzucać winę na kogoś innego. Świadomość tego, że nie ma na świecie ani jednej osoby, która nie popełnia błędów jest kluczowa. Gdybyśmy wszyscy byli idealni - czy to nie byłby raj? Czy ziemia to raj?

   Kiedy odpowiesz na pytania dotyczące okoliczności zdarzenia, przez którego skutki nie potrafisz żyć, zapytaj o to, co czujesz teraz. Dlaczego się tym tak przejmuje? Co się zmieniło w moim życiu? Co mam zrobić, żeby przestać cierpieć? Jak pomóc osobie, której wyrządziłem krzywdę? Jak pomóc sobie?
 Już wiesz co robić, prawda? 

   Nigdy nie jest za późno na przepraszam. Nawet jeśli osoba, do której to kierujemy, uważa inaczej. Jeżeli ona tego nie potrzebuje - zrób to dla siebie. Proszę, dziękuję, przepraszam - moje top 3 ulubionych słów, mam nadzieję, że na twoim podium znajduje się chociaż jedno z nich.
   
   Dziel się doświadczeniem. Gdy ktoś z moich znajomych znajduje się w sytuacji, w której do niedawna sama się znajdowałam, opowiadam jak sobie poradziłam. Do niczego nie zmuszam, nie zapewniam, że w jego sytuacji moje rady się sprawdzą. Po prostu opowiadam, co czułam, co robiłam, żeby poczuć się lepiej i jak to zdarzenie odbiło się na moim życiu. Taka pomoc jest dużo lepsza, niż zapewnianie, że będzie dobrze czy mówienie nie przejmuj się. Muzyka, literatura, sztuka - wszystko w jakimś stopniu opiera się na doświadczeniu. Dzielenie się tym co przeżyliśmy z innymi pomaga w pierwszej kolejności nam samym. Opowiadając o swoich uczuciach, jesteśmy zmuszeni do nazwania ich, wyjaśnienia ich obecności i zauważenia zmian, jakie wprowadziły. Od ponad roku opowiadam ci swoją historię, historię moich znajomych i - jak się później okazuje - także twoją. Pisanie mnie wyzwala, dlatego ta forma dzielenia się doświadczeniem jest przeze mnie proponowana innym, lecz nie jest obowiązkowa. Muzyka, zdjęcia, obrazy, filmy, taniec, itp.  - to wszystko co robisz wyzwala ciebie i innych. Wydaje mi się, że dlatego artyści potrzebują odbiorców, a odbiorcy artystów - aby powiedzieć sobie nawzajem rozumiem. 
   
   Od tygodnia jest pochmurnie nie tylko za oknem. Mam nadzieję, że tragedia, która się wydarzyła odbije się na każdym z nas, że czegoś nas nauczy. Każdego z nas i każdego inaczej - tak abyśmy zaczęli patrzeć w jednym kierunku. Bez względu na wszystko -bądźmy dobrzy. Przebaczajmy sobie i innym, póki mamy taką możliwość.
   
   To taka mała rada. I prośba. 

Komentarze

Prześlij komentarz