praca i nauka nie podadzą ci szklanki wody

   Mój tata prawie każdą naszą rozmowę kończy pytaniem podasz mi szklankę wody, kiedy będę już bardzo stary? Odpowiadam ze śmiechem, że oczywiście, z pewnością nic tego nie zmieni, z resztą sam doskonale to wie. Tata wtedy kiwa głową z aprobatą, mówiąc, że wie, ale różnie w życiu bywa.
   
   Parę dni temu znajoma dowiedziała się o śmierci przyjaciela, który ostatni tydzień swojego życia spędził w szpitalu. Ta informacja nią wstrząsnęła, nie miała pojęcia o złym stanie zdrowia przyjaciela. W rozmowie ze mną powiedziała, że długi czas nie mieli ze sobą kontaktu, wiele razy chciała zadzwonić, ale przez pracę czy obowiązki domowe zapominała o tym. Teraz oddałaby wszystko za pięciominutową rozmowę z nim, w której podziękowałaby za to, co dla niej zrobił, najzwyczajniej wypowiedziała słowa, których nie zdążyła wypowiedzieć. Długo myślałam o emocjach, jakie teraz odczuwa, a ściślej mówiąc, zastanawiałam się, czy istnieje możliwość znalezienia się przeze mnie w podobnej sytuacji. Rozliczając swoje sumienie, zrozumiałam, że życie sprowadza się do szklanki wody, o której nieustannie powtarza mój tata. 

   Lubię się uczyć. Kiedy siostra i kuzynki bawiły się w chowanego na podwórku, ja wolałam rozwiązywać zadania z matematyki albo czytać książki. Teraz również bardzo dużo czasu poświęcam nauce, ale staram się w tym nie zatracić. Przyjaciołom bez przerwy powtarzam, że nie chce zostać szalonym naukowcem, który całe życie poświęcił nauce, a ostatecznie nie odkrył sensu życia. Dla mnie tym sensem są ludzie wokół mnie, których obchodzę, którzy mnie wspierają i obdarzają najpiękniejszymi uczuciami. Rodzina i przyjaciele. Spełniam się, robiąc to, co kocham, rozwijając pasje - to jest dla mnie sensem życia. Dlatego znajduje złoty środek między obowiązkami, a tym co sprawia mi radość, przez poświęcanie odpowiedniej ilości czasu każdej z tych rzeczy. Wychodzę z założenia, że idealna średnia nie jest mi potrzebna do szczęścia, jeśli zdobycie jej oddala mnie od odkrycia sensu życia. Wielokrotnie powtarzałam członkom swojej rodziny, że finanse nie zmuszają ich do podjęcia dodatkowej pracy, a spowodowałaby to jeszcze większy brak czasu dla bliskich, niż był dotychczas. Znajomym, którzy kwitują moją propozycje spotkania słowami nie mogę, bo się uczę, próbuję wytłumaczyć, że nauczą się po spotkaniu albo napiszą egzamin w drugim terminie. Jestem przekonana, że postawienie przyjaciół nad szkołę raz na jakiś czas nie sprawi, że świat się zawali. Brzmię, jak buntowniczka, która głosi postulaty przeciwko nauce i pracy, ale nie to mam na myśli. Walczę z ale, które całkowicie odbiera to, co dla każdego z nas powinno być najważniejsze. Z ale, które powoduje, że w przyszłości możemy zostać sami.

   Chciałabym, żebyś ty też podchodził do życia w taki sposób. Sposób, który nie pozwoli, żeby od sensu istnienia oddzielało cię ale, za którym kryją się obowiązki szkolne czy zawodowe. Wszystko sprowadza się do szklanki wody, której nie poda ci dyplom, stopień naukowy czy awans w pracy. Spełnianie się zawodowo jest super sprawą, życzę ci tego z całego serca, pod warunkiem, że robisz to tak, że osoby, którym na tobie zależy nie cierpią zbyt długo. Każdy z nas bez przerwy gdzieś biega, zdarzają się tygodnie, w których czuję się jak uczestnik źle zorganizowanego maratonu, ale zaraz po przebiegnięciu mety, nadrabiam stracony dla siebie(!) i innych czas.
   
   Przede wszystkim apeluje o zadbanie o tych, których nie widujemy w pracy czy w szkole, bo to właśnie ich najczęściej obdarowujemy słowem ale. W dobie internetu ludziom wydaje się, że dni na snapie wystarczą w utrzymaniu z kimś kontaktu, i może mają racje - ale co to za kontakt. Co jakiś niedługi(!) czas dzwonię do osób, które mieszkają dalej z zapytaniem co u ciebie? albo proponuje spotkanie. Zdarza się, że taki wypad na kawę koliduje z czasem nauki na sprawdzian - no i co z tego! Pisanie sprawdzianu w drugim terminie nie sprawi, że kariera zawodowa stanie pod wielkim znakiem zapytania. W czasie ekstremalnej nauki, np. przed maturą czy sesją poświęcenie chwilki dla siebie czy innych nie sprawi, że źle się przygotujesz. Wręcz przeciwnie, trochę przyjemności pomoże lepiej przyswoić wiedzę. Udało mi się zmotywować moją rodzinę do wzięcia wolnego w pracy i spotkania się w niedzielne popołudnie coby trochę poświętować moje urodziny - i jestem pewna, że tylko na tym zyskają.
   
   Mów innym ile dla ciebie znaczą. Osobiście jestem fanką małych gestów, lubię komplementować ludzi, życzyć im małego dnia, a tym najbliższym - nie pozwolić zapomnieć jacy są dla mnie ważni. Używam do tego słów lub skromnych czynów, które powodują największe efekty. Zwłaszcza w latach, w których ciągle biegasz w maratonach, warto uśmiechnąć się do tych, którzy kibicują ci z całego serca, czekają na mecie albo nie pozwalają ci się poddać.  Moja przyjaciółka podczas swojej imprezy urodzinowej wyszła na środek sali i piękną przemową podziękowała gościom za bycie w jej życiu. Tak po prostu, bez użycia wyszukanych słów czy zakończenia w postaci kolorowego konfetti. Ten mały gest zrobił na wszystkich ogromne wrażenie - takie chwile nazywam sensem życia. 
   
   Podejmuj decyzje tak, żebyś był szczęśliwy i nie martwił się o szklankę wody.

Komentarze

Prześlij komentarz