trzy kro(p)ki do szczęścia

   Nie dawno z polecenia przyjaciela (dziękuję!) do moich rąk trafiła książka Kropki Włodka Markowicza. Słyszałam o niej wcześniej, ale szczerze mówiąc jestem sceptycznie nastawiona do utworów literackich napisanych przez youtuberów czy influencerów. Poza tym ani "Lekko Stronniczy", ani autorski kanał Markowicza nie był mi za dobrze znany, więc nie czułam potrzeby sięgnięcia po jego książkę. Szkoda, bo z pewnością będę do niej często wracać. Kropki to trzysta stron przemyśleń oraz interpretacji świata i człowieka, jak mówi sam autor, pisze w niej o rzeczach, o których sam chciałby usłyszeć jeszcze kilka lat temu. Napisana prostym językiem, Markowicz po prostu przelał w niej swoje myśli na papier. Większość tych myśli utożsamiam ze swoimi, więc nie byłabym sobą, gdybym nie wplątała cytatów z Kropek w ten wpis. Co prawda Włodek pisze, że mówienie Włodek powiedział to i tamto jest głupie, ale nie umiem się powstrzymać. Z resztą wątpię, żeby kiedykolwiek się o tym dowiedział, a jeśli nawet - mam nadzieję, że mi wybaczy.

    Kiedyś uważałam, że spełnienie marzeń zależy losu. Jeśli się do nas uśmiechnie to się spełnią, a jeśli nie - to nie. Jedynym naszym zadaniem jest być cierpliwym i czekać. Dodatkową opcją dla zdeterminowanych był wyjazd do Indii i poszukanie lampy Aladyna albo weekendowy wypad nad jezioro w celu złowienia złotej rybki. Jako, że byłam hiperleniem wybrałam pierwszą opcję i czekałam, czekałam, czekałam. W pewnym momencie powiedziałam stop! weź się w garść! i sprawdziłam najtańsze loty do Indii. Całe szczęście pod koniec sierpnia zeszłego roku otrząsnęłam się z tego irracjonalnego transu. Ciebie również sprowadzę na ziemie. Lampa Aladyna nie istnieje, nie ma szans na złowienie złotej rybki. Serio. Nie mówię tego wszystkiego w sposób prześmiewczy, tym razem jestem śmiertelnie poważna. Bo choć nie widzimy tego na pierwszy rzut oka, to większość z nas czeka aż los zapuka do ich drzwi i podaruje im marzenia zapakowane w prezentowy papier. Leżymy w łóżku z laptopem na kolanach, na którym od godziny oglądamy film, ale nasz mózg tego nie rejestruje. Nasze myśli są na innym kontynencie, pocierają lampę, z której wyłania się dżin i spełnia trzy nasze życzenia. Przebiegli zażyczą większej ilości życzeń, oczami wyobraźni zobaczą, jak ich życie nabiera barw i staje się sensowne. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, po pewnym czasie Netflix szturchnie ich w ramię z zapytaniem jesteś tam jeszcze? i cały czar pryśnie. Jestem przekonana, że nie raz przeglądające profile znajomych na Instagramie czy Facebooku, zdarzyło ci się pomyśleć a temu to dobrze, los się do niego bardzo szeroko uśmiechnął. Sprawdzasz lokalizacje, 50 km od twojego miejsca zamieszkania,  jeśli nie będzie utrudnień na S1 to los będzie z moim prezentem za niecałe 40 minut, poczekam. To tak nie działa.
   
   Włodek pisze, że w życiu trzeba być egoistą i ja się z nim zgadzam. W tym momencie mój dobry przyjaciel powiedziałby coo jest?, bo przecież piszę non stop o byciu dobrym człowiekiem, którego głównym zadaniem jest uszczęśliwianie innych, a teraz staję po przeciwnej stronie. Dodam tylko, że Włodek pisze także, że świat jest nieco bardziej skomplikowany, za czym również się opowiadam. Powinniśmy pomagać innym w realizowaniu ich marzeń, sprawiać uśmiech na ich twarzach, ale nie oczekujmy tego samego. Dobro może wrócić w tej samej postaci, ale nie musi. Uszczęśliwiając wszystkim dookoła, lecz zapominając o sobie, nie patrzymy szerzej na świat, natomiast równie wąsko, gdy widzimy tylko siebie. Czekanie, aż ktoś urzeczywistni nasze życzenia lub czekanie na ich samorealizacje, jest zgodą na przeżycie swojego życia w nieszczęściu. Każdy z nas dostał najpiękniejszy na świecie dar, który nie jest wieczny. Może się skończyć za 50 lat, 5 lat albo za 3 dni. Tego nie wie nikt, w przeciwieństwie do świadomości końca. I ta świadomość ma wyrwać nas z fotela, wpatrzonych na przesypujący się piasek w klepsydrze. Los nie przyleci saniami wypożyczonymi od Świętego Mikołaja, nie podaruje ci lampy Aladyna, złotej rybki ani karty podarunkowej na szczęśliwe życie. Marzenia nie mają mocy sprawczej (choć na egzaminie gimnazjalnym przybrałam inne stanowisko w tej kwestii), lecz to nie oznacza, że są nierealne. Złapmy w swoje ręce los, na który tak długo czekamy i to my się do niego uśmiechnijmy. Rusz tyłek, wsadź los pod pachę i lecimy!
   
   Realizuj się. Ja tu tak ciągle pisze marzenia to, marzenia tamto, ale nie mam na myśli tylko te największe sny, które najtrudniej urealnić. Mam na myśli spełnianie siebie w robieniu tego, co sprawia nam przyjemność, a mówię to wielokrotnie, bo to ważny krok do szczęśliwego życia. Zazwyczaj z braku czasu definitywnie kończymy z naszymi pasjami. Jeśli przeszkodą jest tylko czas, zastanowiłabym się, czy to co ci go odbiera jest naprawdę takie ważne. Czy za 60 lat nie będziesz żałował, że zajmowałeś się czymś, co nie sprawiło, że twoje życie nabrało barw, a może nawet je odebrało. Ogromną radość powinno nam sprawiać dbanie o rodzinę, o przyjaciół. Pisałam, że sztuczne przyjaźnie są strasznie niezdrowe, a tak trudno o ludzi, którym naprawdę możesz zaufać. Jeżeli otaczasz się takimi osobami, już masz wielki powód do szczęścia. Zawirowanie świata powoduje, że wszystko jest ważniejsze od rozmowy z bliskimi. Nie dopuszczaj do tego, ponieważ właśnie oni sprawiają, że codzienne wstawanie z łóżka nie jest takie uciążliwe. Odłóż to co teraz robisz, pomyśl o bliskiej ci osobie, od której z biegiem czasu się oddaliłeś. Zadzwoń, spotkaj się z nią albo chociaż napisz. Jestem przekonana, że potem poczujesz się lepiej, odzyskasz utraconą energię. Rok temu napisałam wpis o moim erasmusowym wyjeździe, chciałam zebrać w jednym miejscu uczucia i przemyślenia, które wzbudza we mnie wspomnienie o tym wydarzeniu. Zwiększajmy bagaż swoich wspomnień, które rejestrują nasze oczy, a niekoniecznie Snapchat. Chwila przeleci nam przed oczami, ale nie zdążymy jej przeżyć, wysyłając dniowego snapa. Szczerze mówiąc, zrozumiałam to dopiero niedawno, kiedy przyjaciel powiedział mi, że wiele unikatowych chwil widzieli znajomi na snapie, a jego te chwile bezpowrotnie ominęły, co skłoniło go do zrezygnowania z aplikacji. To wszystko o czym teraz powiedziałam to najbardziej oczywiste "rzeczy" na świecie i mam wrażenie, że przez tą oczywistość nie próbujemy ich zgłębić, zrozumieć dlaczego to jest takie ważne. Odstawiamy je na potem przekonani, że aktualnie wykonywana czynność jest ważniejsza. Tylko, że potem może nigdy nie nastąpić, piasek w klepsydrze nieustannie przesypuję się. Pamiętaj o tym.
   
   Zrób coś dla siebie. Jeśli lubisz kwiaty, nie czekaj aż twój chłopak ci je podaruje, podaruj je sobie sam. Osobiście uwielbiam kwiaty i nie widzę sensu w czekaniu na urodziny, żeby zagościły w moim domu. Zorganizuj wycieczkę, zmień fryzurę albo zapisz się na kurs taneczny, albo skocz ze spadochronem. Korzystaj z życia jak tylko możesz. Nie jesteś szczęśliwy w świecie, który cię otacza? Zmień go, szkoda marnować tak unikatowy dar, jak życie na tkwienie w dołku. Co jeśli komuś nie podoba się to co kochamy robić i jesteśmy przez to narażeni na nieustanną krytykę? Wychodzę z założenia, iż jeśli nie robisz krzywdy sobie i innym - nie robisz nic złego. Markowicz pisze, że wszyscy powinniśmy lepiej zrozumieć, że nie jesteśmy tacy sami. Mnie uszczęśliwia czynność x, a ciebie czynność y. Spoko, świat byłby okropnie nudny, gdyby wszyscy kochali to samo. Zbyt bardzo zważamy na zdanie innych w podejmowaniu decyzji o naszym życiu. Nie każdy z nas chce iść na studia, nie każdy chce spełniać się zawodowo, nie każdy chce założyć rodzinę. Czy to jest coś złego? Absolutnie nie! Złe jest robienie czegoś na przekór sobie, jak wszyscy to wszyscy. Kiedy masz do wyboru dwie drogi, kieruj się głosem serca. Tekst oklepany, idealnie nadaje się na opis pod zdjęcie profilowe, wiem. Aczkolwiek warto troszkę się nad nim zastanowić, wbrew pozorom trudno wprowadzić go w życie.
   
   Wzięłam los w swoje ręce rok temu, przestałam wyobrażać sobie złotą rybkę, a zaczęłam działać. Znalazłam wspaniałych przyjaciół, z którymi staram się spędzać jak najwięcej czasu, a jeśli jest to utrudnione - dzwonię z zapytaniem czy wszystko w porządku? Dokładam wszelkim starać, aby codziennie porozmawiać z rodziną. Jestem szczęśliwa. Naprawdę. I życzę ci z całego serca, żebyś także mógł powiedzieć: Jestem szczęśliwy! 
   
***

   Spostrzegawczy czytelnicy na pewno zauważali zmianę na blogu. Mianowicie u góry strony (w wersji mobilnej należy kliknąć w zakładkę "więcej") pojawiła się nowa zakładka: Facebook! Postanowiłam założyć fanpage niskiego poziomu baterii, na którym będę zamieszczać wszelkie informacje dotyczące nowych wpisów i nie tylko. Jeżeli lubisz tu wpadać i słuchać mojego monologu - zachęcam do lajkowania strony. Będzie mi również bardzo miło, jeśli udostępnisz link znajomym: niech będzie nas na niskim coraz więcej! 
   dziękuję. Zuzia.
 

Komentarze

Prześlij komentarz